Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 13. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 13. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 13

https://www.youtube.com/watch?v=Y7yBhaxJBE8

"Chcecie wiedzieć, co to jest zło? Zło to spluwa. Zło to palant, który wkłada do niej naboje."


Oliver. 
To o nim myślałam zaraz po przebudzeniu. Sen nie tyle wprowadził mnie w  melancholię, ale na nowo przywołał wspomnienia jego śmierci. To tak jak rozdrapany strup, z którego ponownie zaczyna płynąć krew. 
Bolało. I to cholernie.
W pokoju było duszno, wręcz gorąco, z mojego czoła spływały małe kropelki potu. Nie wiedziałam, która była godzina, szczerze to z rozpoznaniem dnia tygodnia też był niemały problem. Mogliby mi dać jakiś kalendarz.
Podniosłam się za pomocą łokci, siedząc na łóżku rozmyślałam na temat Louisa. Przecież powiedział, że przyjdzie...prawda? Ale się nie zjawił.
Właściwie nie rozumiałam dlaczego, aż tak bardzo go wyczekiwałam, wszystko wydawało się być takie szalone od czasu pocałunku. Z jednej strony nienawidziłam go, był sukinsynem, w dodatku mściwym. Jednak jakaś część mnie była nim zaintrygowana, chciałam go lepiej poznać, zbliżyć się, choć to śmiertelnie niebezpieczne. Coś było w jego spojrzeniu, w błękitnych tęczówkach, coś, co nie pozwalało o nim zapomnieć.
 Gwałtownie odwróciłam głowę na dźwięk otwieranych drzwi, moje serce zabiło szybciej w oczekiwaniu na tajemniczego gościa. Wtedy go ujrzałam. Ciemne, wręcz czarne włosy opadały na jego czoło, na ustach gościł mu cwaniacki uśmieszek, który zdawał się pogłębiać z każdą kolejną sekundą.
- Perdóname, belleza*. - rzekł zamykając za sobą.
A więc był Hiszpanem. Coż, to wyjaśnia jego urodę.
- Pamiętasz mnie? Spotkaliśmy się na korytarzu. Joey. 
- Tak. - odpowiedziałam niepewnie. Zwęziłam oczy i obserwowałam każdy jego ruch. Sam Joey udawał, że nie widzi mojego zaniepokojenie. Pełnymi elegancji krokami zmniejszył naszą odległość.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci moja obecność. - przeszkadza. - Widzisz, pomyślałem, że nikt nie chciałby przebywać cały czas samemu. 
- Louis wie, że tu jesteś? 
Chłopak zaśmiał się i przysiadł tuż obok.
- Louis jest zbyt zajęty pakowaniem kulek w czyjeś głowy, aby o tym wiedzieć. Nie bój się. - zalotny ton był wyczuwalny prawie tak bardzo jak na korytarzu sprzed kilku godzin. Oblech.
- Wolałabym, żebyś wyszedł. - jego oczy rozbłysły czymś na rodzaj rozbawienia, a uśmiech znów rozszerzył.
- Zadziorna, lubię takie. - czując jego dłoń na udzie, odskoczyłam w stronę ściany i przełknęłam głośno ślinę. - Nie uciekaj, skarbie.
 Szybko znalazł się przede mną, na wskazujący palec nawinął pęk mych włosów i znów się roześmiał. 
Mówiłam, że Louis jest najbardziej pojebaną osobą jaką znam? Cofam to. Znalazł się gorszy. 
- Jesteś taka piękna, Tomlinson jest chyba nierozgarnięty skoro jeszcze się do ciebie nie dobrał. 
Oplótł dłonie wokół moich ud i bez problemu uniósł mnie nad ziemię, chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle. 
Mocno rzucił mnie na łóżko i zmiażdżył swoim ciałem. Wiłam się, aby tylko od niego uciec, aby pod nim nie leżeć.
- Będzie ci dobrze, sama zobaczysz.
 Jedną ręką złączył moje nadgarstki i uniósł je nad głową, drugą ściągnął mą bluzkę. Teraz od nagości dzielił mnie jedynie biustonosz, załkałam. Pożądliwym wzrokiem wodził po piersiach i brzuchu. 
- Odpręż się. - syknął. Po chwili złączył nasze usta w obleśnym pocałunku, pierwsze łzy spłynęły po mej twarzy.
Nie sądziłam, że tak to się skończy, że przed śmiercią zostanę zgwałcona. 
Umrę jako zbluzgana i zeszmacona, czy takie osoby trafiają do nieba? 
Kiedy swym językiem wyznaczył ścieżkę między piersiami, znów zaniosłam się szlochem. Już nawet nie próbowałam uciekać. Wiedziałam, że nie mam szans.
Poddałam się.
Nie odrywając warg od mego ciała, wodził po nim dłońmi, najpierw brzuch, potem uda, aż w końcu ich wewnętrzna strona i miejsce intymne. 
Instynktownie zamknęłam oczy i czekałam na najgorsze.
Nagle przypomniałam sobie sytuację z gimnazjum. Żyła tym cała szkoła. Pewnego dnia Marion Golden przestała uczęszczać na zajęcia, jako przewodnicząca klasy wzbudzała tym niemałe zamieszanie. Nie było jej dzień, tydzień, a może nawet dwa tygodnie. Wtedy pojawiła się policja, zadawała masę pytań dotyczącą dziewczyny, wypytywali o jej zajęcia pozalekcyjne, z kim się trzymała, a kogo wolała unikać, a co najważniejsze czy ktoś za nią chodził. Nikt nic nie rozumiał, do czasu gdy okazało się, że dziewczyna została zamordowana i prawdopodobnie zgwałcona. Przywrócono godzinę policyjną, uczniowie dobierali się w spore grupy i tak wracali do domów. Po miesiącu sprawa ucichła. I nikt już nie pamiętał o Marion Golden. Czy tak też będzie ze mną? Zapewne w telewizji huczy o moim porwaniu, kiedy już dowiedzą się o mojej śmierci, ogłoszą to, złożą kondolencję, a potem? Potem zostanie po mnie jedynie nagrobek z wygrawerowanym napisem "Evie Martin. Zginęła śmiercią tragiczną. Wspaniała córka, wnuczka i przyjaciółka" To takie dołujące.
- Zabieraj od niej łapska. Ona jest moja. - po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk przeładowania broni, uniosłam jedną powiekę i ujrzałam Louis. Z kamiennym wyrazem twarzy trzymał lufę dociśniętą do potylicy Joeya. - Powiedziałem spierdalaj, zaraz cię kurwa zabiję! Nie marnuj mojej cierpliwości.
Hiszpan odskoczył ode mnie i przerażony zniknął za drzwiami. 
Podsunęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami. 
Cóż za ironia, uratował mnie mój porywacz.
- Wszystko dobrze? 
Tak, właśnie przeżyłam próbę gwałtu, ale wszystko jest okej!
- Nie. - płakałam trzymając głowę w zagłębieniu między łokciem. 
- Ubierz bluzkę, Evie. - rzucił mi materiał i kucnął przede mną. - Zabiję go.
Chciałam powiedzieć, żeby tego nie robił, w końcu też był człowiekiem, miał rodzinę. Ale nie zrobiłam tego, nienawiść do jego osoby i tego co chciał zrobić była silniejsza.
- Nie płacz.
- Czuję się brudna. - załkałam cicho, jakby sama do siebie.
- Evie, ubierz się. - nie zareagowałam. - Widok twoich piersi naprawdę nie pomaga mi w zachowaniu spokoju. 
Przeraziłam się, nagle jego ton ze smutnego zmienił się w szorstkie warknięcie. To się nazywa bipolaryzm. 
Szybko narzuciłam na siebie bluzkę i spojrzałam mu w oczy. Pomyśleliśmy o tym samym, nasze spojrzenia spotkały się, a po moich plecach przeszły niepokojące dreszcze. Chwila zdawała się trwać wiecznie, powinnam odwrócić wzrok, ale tak bardzo nie chciałam tego zrobić.
- Zabij mnie w końcu. Wszystkim wyjdzie to na rękę. - wyszeptałam łamiącym się głosem.
Zbliżył się, tak, że czułam na sobie jego oddech. Zahaczył wargami o płatek ucha i odpowiedział.
- Masz rację, ułatwiło by to sprawę, ale wiesz co? Podoba mi się świadomość, że jesteś blisko i mogę zrobić z tobą wszystko. Sam siebie nie rozumiem, twój tatuś i tak dostał nauczkę, ale nie potrafię cię zabić. Może dlatego, że jesteś śliczna, a może dlatego, że mnie kręcisz. Intrygujesz mnie Evie Martin. Cholernie.
- Zdecyduj się w końcu, albo ci się podobam, albo chcesz mnie zamordować. To nie idzie w parze, człowieku.
Zaśmiał się, a ja mogłam podziwiać jeden z piękniejszych uśmiechów.
- Co ty ze mną robisz. - dodał sam do siebie.
Odwrócił twarz i rzucając mi ostatnie spojrzenie, położył miękkie wargi na moich. Pocałunek był namiętny, nachalnie przygryzał mą dolną wargę, prosząc o wejście do środka. Po krótkiej walce z myślami, rozszerzyłam usta, tym samym zezwalając na zagęszczenie sytuacji.
Usiadłam na nim okrakiem, dłonie umieściłam na torsie chłopaka, bez problemu czułam zaciśnięte mięśnie. 
Porwał mnie.
Torturował.
Bił
Zabił Olivera.
Boże, jak on bosko całuje.
I właśnie wtedy zaczęłam się nad tym zastanawiać. 
Czy to możliwe? Czy możliwe, że mogłabym coś do niego poczuć, oprócz nienawiści? Na to wygląda. 
Przerwałam pocałunek, a Louis uśmiechnął się do mnie.
- Mówiłem, że nie będę musiał cię do niczego namawiać. 
- A ja myślę, że faszerujesz mnie prochami. 
- Zdajesz sobie sprawę ile one są wartę? Skarbie, nie marnowałbym ich dla ciebie.
Romantycznie się nam zrobiło. Widzę, że Tomlinson jest mistrzem gry w słowa, zawsze wie co powiedzieć dziewczynie.


 __________________________________________________________________
* tłum.: "Wybacz, piękna"
MAMY ZŁOTO KOCHANI <3 Jednak tylko w Kamilu nasza nadzieja ^^
Ten rozdział naprawdę mi nie wyszedł, chciałam zrobić kilka poprawek lub wgl napisać go od podstaw na nowo, ale i tak długo czekaliście ;_;
Przepraszam za niego.
Mam też pewną ciekawą (dla niektórych) propozycję ... jeśli ktoś będzie chciał mogę pokazać mu zwiastun bloga o Harrym, który zacznę pisać gdy skończę Strange. 
Nie przedłużam, do następnego :)
PS: Poleca ktoś jakąś fajną książkę? 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ