"Piekło jest puste. Wszystkie diabły są tutaj."
*Przeczytaj notkę od autorki :)
Czarnowłosy mężczyzna wysiadł ze swojego okazałego samochodu i obszedł go dookoła. Duże okulary przeciwsłoneczne zasłaniały jego oczy, w których czaiło się zarówno podniecenie jak i opanowanie. Wiedział co ma zrobić, nie był to jego ani pierwszy, ani ostatni raz. Wolnym, niewzbudzającym podejrzeń krokiem przemierzył parking i dotarł do drzwi z napisem: "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony." Pchnął drzwi, które ustąpiły bez sprzeciwu. Były ciężkie, ale nie dość by sobie z nimi nie poradził.
Korytarz był ciemny i pusty. Nie zapaliwszy światła, ruszył naprzód. Z oddali dobiegał stłumiony męski głos. Osoba to stała się jego celem. Nie sądził, że pójdzie aż tak łatwo. Niestety obawiał się, że będzie musiał oprzeć się o ścianę i poczekać godzinę czy dwie. Tym lepiej, że się pomylił. Każdy kolejny krok zbliżał go do pokoju obok. Jedno krótkie spojrzenie wystarczyło, aby dowiedział się, że za progiem znajduje się szatnia, a w niej ów mężczyzna.
Ubrany był w czarną bluzkę i obszerną kurtkę z napisem: "Strażnik więzienny." Odznaka świadczyła o autentyczności stroju. Na ławce przed nim wciąż leżały spodnie o tym samym kolorze co kurtka oraz ciężkie buty. Czarnowłosy zbliżył się do obróconego plecami policjanta. Z kieszeni wyciągnął czerwoną strzykawkę, której długość proporcjonalna była do palca serdecznego. Lekko niebieski, wypełniający ją płyn przelewał się przy każdym kroku w stronę nieświadomego strażnika. Chłopak podszedł wystarczająco blisko by poczuć woń perfum mundurowego. Nie czekając nawet chwili wbił strzykawkę w jego szyję, a płyn dostał się do organizmu. Na twarzy policjanta na zmianę pojawiało się zaskoczenie i ból. Chciał sięgnąć po pistolet przypięty do lewego boku, ale trucizna już płynęła żyłami. Równe pięć sekund później jego ciało opadło na kafelki. Był nieprzytomny, co oznacza, że nasz bohater miał zaledwie trzydzieści minut, zanim ten odzyska czucie w ciele.
Najpierw wsunął się w spodnie, trochę za duże, ale nie na tyle, by spadały z bioder, potem buty i reszta stroju. Wyglądał jak jeden z nich. Korytarz, którym miał dotrzeć do odpowiedniego sektoru okazał się bardzo zawiły. Pełno w nim był drzwi, przejść i schodów, i gdyby nie mapka znajdująca się nad gaśnicą, czarnowłosy zgubiłby się. Rysunek nakazał mu skręcić w lewo, otworzyć pierwsze drzwi i schodami wejść na trzecie piętro. Wspaniale.
Poszedł zgodnie ze wskazówkami. Mimo wyrobionej kondycji, dotarcie na górę zajęło mu trochę czasu. Tutaj było już jaśniej. Podobnie jak niżej nie zastaliśmy żadnych okien, ale wszystkie lampy lśniły światłem.
Jego kroki odbijały się echem, ale nikt nie zwracał na niego większej uwagi. Przecież był j e d n y m z n i c h. Tuż przed nim wyrosły dwie postacie, których postura przewyższała jego. Póki go nie zauważyli, oparł się o ścianę plecami i słuchał.
- Pokłóciłem się z dziewczyną. - rzekł jeden z nich. - Nie podobało jej się, że znowu musiałem ją zostawić i iść do roboty.
- Tak. Przez tego gnoja musimy harować dwa razy więcej. - z jego głosie można było dosłyszeć pogardę.
- Pamiętaj, że to prokuratura przyznała mu podwójną ilość strażników. - oboje westchnęli, któryś kręcił kajdankami na palcu, bo dookoła rozniósł się charakterystyczny odgłos.
- Gdzie on w ogóle jest?
- Cela trzysta trzydzieści. - odpowiedział.
Znowu mu się upiekło. Obawiał się, że będzie musiał sprawdzić każdy pokój na tym cholernym piętrze. Naprawdę pójdzie mu łatwo.
Odchrząknął i odepchnął się od ściany.
- Część. - rzucił szybko i wyminął mężczyzn. Oboje odpowiedzi, ale nie zwrócili na niego większej uwagi. Tym lepiej.
Czarnowłosy szedł prosto i mijał kolejne cele. Trzysta dwadzieścia osiem. Trzysta dwadzieścia dziewięć. Trzysta trzydzieści. Jest! Obejrzał się, aby ocenić czy nikogo nie ma w pobliżu. Czysto.
Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął pęk kluczy. Odnalazł ten największy i wsadził go w zamek. Przekręcił trzy raz. Charakterystyczny klik odbił się echem. Otwarte.
Mężczyzna wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
- Louis - powiedział widząc przed sobą przyjaciela.
- Kishan. - kącik ust Tomlinsona ruszył ku górze. - Co tak długo, druhu?
- Byłbym wcześniej, ale gliny oszalały, wszędzie ustawiają patrole. Było mi naprawdę ciężko przewieźć dwie spluwy samolotem, więc musiałem wybrać inny środek komunikacji.
Oboje zaśmiali się i poklepali się po plecach.
- Spadam stąd? - Louis znał odpowiedź na to pytanie, ale wolał się upewnić. Wyminął Kishana ubranego w strój strażnika i wymknął się z celi.
- Będziemy musieli iść schodami przeciwpożarowymi.
Teraz szli obok siebie, ich ramiona stykały się od czasu do czasu. Louis powinien być podekscytowany, ale nie miał czasu na radość. Chciał jak najszybciej wydostać się z więzienia i dotrzeć do Evie.
Drzwi prowadzące do awaryjnej klatki schodowej były otwarte. Chłopcy wbiegli przez nie i dotarli na sam dół w ciągu kilkunastu sekund.
Na parkingu stało dużo więcej aut, ludzie przewijali się w te i wewte. Tomlinson spuścił wzrok i szybkim krokiem podszedł do auta jego przyjaciela. W momencie, w którym oboje zajmowali swoje miejsca, po całej okolicy rozniósł się donośny alarm, który przypominał strażacką syrenę. Z budynku wybiegali policjancie i strażnicy. Wszyscy krzyczeli do siebie, rozmawiali przez krótkofalówki i wyciągali pistolety. To oczywiste, że już wiedzą. Wiedzą o ucieczce Louisa. Zapewne znaleźli też strażnika, którego zaatakował Kishan.
- Schyl głowę - polecił. - Wyjadę powoli, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Nie wychylaj się dopóki nie powiem.
Louis pokiwał głową i schylił na tyle, na ile pozwalały jego długie nogi. Nikt nie miał prawa go widzieć, chyba, że wpatrywał się długo i zaciekle. Mieli nadzieję, że nikt nie będzie tego robić. Równie dobrze mogli wyciągnąć swoją broń i zastrzelić wszystkich dookoła, ale po co robić niepotrzebne zamieszanie, prawda?
Kishan odpalił silnik. Opuścił parking i po chwili jechał główną ulicą.
- Liam czeka na granicy.
- Tak naprawdę - Louis podniósł się i przeczesał dłonią włosy. Wyglądały na bardziej roztrzepane niż przedtem. - muszę jeszcze jechać do Evie.
- Tomlinson. Odpuść ją sobie. - spojrzał na przyjaciela i zacisnął wargi w cienką linię. - Porwałeś ją, można powiedzieć, że rachunki między tobą, a jej ojcem się wyrównały.
- Tu nie chodzi o zemstę.- warknął. - Bynajmniej już nie. Chcę ją zobaczyć. Wysadź mnie w okolicy jej domu i poczekaj kilka minut.
- Nigdy nie posądziłbym cię o taką lekkomyślność.
- Lekkomyślność? - prychnął Tomlinson - Przypominam, że to ty włamałeś się do więzienia, żeby mnie stamtąd wyciągnąć.
Czarnowłosy westchnął, ale nie odezwał się więcej. Dalsza rozmowa mogła przerodzić się w kłótnie.
Teraz szli obok siebie, ich ramiona stykały się od czasu do czasu. Louis powinien być podekscytowany, ale nie miał czasu na radość. Chciał jak najszybciej wydostać się z więzienia i dotrzeć do Evie.
Drzwi prowadzące do awaryjnej klatki schodowej były otwarte. Chłopcy wbiegli przez nie i dotarli na sam dół w ciągu kilkunastu sekund.
Na parkingu stało dużo więcej aut, ludzie przewijali się w te i wewte. Tomlinson spuścił wzrok i szybkim krokiem podszedł do auta jego przyjaciela. W momencie, w którym oboje zajmowali swoje miejsca, po całej okolicy rozniósł się donośny alarm, który przypominał strażacką syrenę. Z budynku wybiegali policjancie i strażnicy. Wszyscy krzyczeli do siebie, rozmawiali przez krótkofalówki i wyciągali pistolety. To oczywiste, że już wiedzą. Wiedzą o ucieczce Louisa. Zapewne znaleźli też strażnika, którego zaatakował Kishan.
- Schyl głowę - polecił. - Wyjadę powoli, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Nie wychylaj się dopóki nie powiem.
Louis pokiwał głową i schylił na tyle, na ile pozwalały jego długie nogi. Nikt nie miał prawa go widzieć, chyba, że wpatrywał się długo i zaciekle. Mieli nadzieję, że nikt nie będzie tego robić. Równie dobrze mogli wyciągnąć swoją broń i zastrzelić wszystkich dookoła, ale po co robić niepotrzebne zamieszanie, prawda?
Kishan odpalił silnik. Opuścił parking i po chwili jechał główną ulicą.
- Liam czeka na granicy.
- Tak naprawdę - Louis podniósł się i przeczesał dłonią włosy. Wyglądały na bardziej roztrzepane niż przedtem. - muszę jeszcze jechać do Evie.
- Tomlinson. Odpuść ją sobie. - spojrzał na przyjaciela i zacisnął wargi w cienką linię. - Porwałeś ją, można powiedzieć, że rachunki między tobą, a jej ojcem się wyrównały.
- Tu nie chodzi o zemstę.- warknął. - Bynajmniej już nie. Chcę ją zobaczyć. Wysadź mnie w okolicy jej domu i poczekaj kilka minut.
- Nigdy nie posądziłbym cię o taką lekkomyślność.
- Lekkomyślność? - prychnął Tomlinson - Przypominam, że to ty włamałeś się do więzienia, żeby mnie stamtąd wyciągnąć.
Czarnowłosy westchnął, ale nie odezwał się więcej. Dalsza rozmowa mogła przerodzić się w kłótnie.
*Evie*
Znów jadłam obiad ze swoją rodziną. Nigdy nie sądziłam, że zacznę doceniać takie chwile, ale po długiej rozłące ciepły posiłek spożywany wśród bliskich to coś niesamowitego.
- Smakuje ci, skarbię? - zapytała mama, nalewając soku do szklanki.
- Pewnie. - chociaż moja mina mówiła coś innego. Nie mogłam się skupić na tej cudownej pieczeni. Cały czas myślałam o Louisie.
- Hmm.. czy wszystko dobrze? - tata skupił na mnie swoje spojrzenie. Wpatrywał się trochę zbyt długo.
- Tak. Wybaczcie, ale już się najadłam.
Zważywszy, że tknęłam tylko trochę puree, sprawiał, że brzmiałam mało wiarygodnie.
Nie czekałam na komentarz rodziców, wstałam od stołu i znów zamknęłam się w pokoju. Miałam jedynie nadzieję, że rodzice nie podejrzewają mnie o depresję. Dopiero co udało mi się ubłagać ich o odwołanie wizyt u psychologa. Gdyby uważali mnie za chorą, na pewno by mi nie odpuścili.
W pokoju panował lekki chłód. Zignorowałam go i położyłam się na łóżku. Oczy same się zamykały, dlatego nie sprzeciwiałam się im więcej.
Obudziła mnie dotyk dłoni na policzku. Zdezorientowana otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą prawdziwego Boga. Jego ciemne blond włosy pozostawały w nieładzie, oczy błyszczały z czułością. Uśmiechał się lekko, co powodowało u mnie dreszcze. To był Louis.
- Mamo, coś z tymi lekami nie tak. - powiedziałam sennym głosem. - Mam halucynacje.
- Wiem, że jestem przystojny, zupełnie jakby wyciągnięty ze snu, ale muszę cię rozczarować. - mówił ochrypłym głosem, który brzmiał jak prawdziwy. - Jestem prawdziwy, Evie.
Szepnął te słowa z taką czułością, że miałam ochotę powrócić do krainy Morfeusza. Znów przejechał dłonią po moich włosach. Wtedy mu uwierzyłam. To był prawdziwy Louis. Leżał ze mną w łóżku, głaskał mnie po twarzy.
Złapałam gwałtownie powietrze gotowa do krzyku, ale powstrzymała mnie jego ręka, która uciszyła mnie delikatnie.
- Skarbie, nie mam zbyt wiele czasu. Policja już wie, że zniknąłem z celi.
-Ale..- chciałam zapytać jak mu się to udało, ale powstrzymał mnie pocałunkiem. Dotknął wargami mojego czoła i wszystkie moje wątpliwości co do niego zniknęły.
- Muszę uciekać. Daleko stąd. - mówił spokojnym głosem, ale wyraz jego twarzy mówił wszystko: gniew, żal, ból.
- Przepraszam, że ci to zrobiłem. - spojrzał na siniak pod okiem.
- Wybaczam. - rzekłam. - Wybaczam ci, Louis.
Oboje wstaliśmy. Było mi wstyd za swoje za małe bokserki i obdarty t-shirt z logo zespołu, którego już nawet nie słucham. Zarumieniłam się.
- Nie przejmuj się. - podszedł do mnie. Bardzo, bardzo blisko. - Evie, to nie jest nasze pożegnanie. Teraz muszę iść, ale jeszcze się spotkamy. Znajdę cię.
Nie wiedziałam co powiedzieć więc tylko słuchałam i powstrzymywałam łzy cisnące się do oczu.
- Nie odpuszczę sobie ciebie, tego możesz być pewna. - przyłożył usta do mojego ucha. - Jesteś moja, Evie.
Nie.
To nie może być koniec.
Znowu go tracę.
Można powiedzieć, że straciłam go dwa razy w ciągu tygodnia.
- Do zobaczenia.
Jego usta dotknęły moich, czułam ciepło, które rozlewa się po całym ciele. Pocałunek stawał się zażarty, ale ktoś w końcu musiał go przerwać. Był to Louis.
Potem zobaczyłam jak wychodzi przez okno i posyła mi ostatni uśmiech.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
___________________________________________
Witam, myszki.
Nie bójcie się! To nie koniec Uncivil. Po prostu musiałam jakoś rozdzielić momenty w opowiadaniu i postanowiłam, że zrobię to właśnie w ten sposób.
Część druga - More Uncivil - będzie pisana na tym samym blogu, przez tę samą autorkę (czyli mnie). Wszystko będzie takie samo, oprócz tego, że przed rozdziałami pojawiać się będzie nowy tytuł (np: More Uncivil - rozdział 22)
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem i spełniłam wszystkie wasze oczekiwania. Liczę, że zostaniecie ze mną (błagam, nie opuszczajcie mnie XDD)
Kocham, xx
Zaczepiasty
OdpowiedzUsuńPIERWSZAAAAAAAAA CZYTAM KFHSDJKFHSKFG
OdpowiedzUsuńCudo a przewidujesz kiedy next ?
OdpowiedzUsuńCudne czekam na cz 2 z niecierpliwością...
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity :). Już nie mogę się doczekać drugiej części:).Pozdrawiam i życzę weny Kamila ♡
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział!!! :D Jak najszybciej dodaj następny! :D Uwielbiam twój blog! :* Powodzenia w pisaniu! :)
OdpowiedzUsuńKola ;D
OMG !!!""""" KOCHAM WIELBIE TO JEST MEGA GENIALNE <3:-V<3<3 TA SIE CIESZ ZE TO NIE KONIEC ŚWIETNE TO ZAKOŃCZYŁAŚ I CZEKAM NA 2 CZEŚĆ <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńGENIALNY *_-________*
OdpowiedzUsuńOMG jakie toooo piękne. ...
OdpowiedzUsuńAaa. To jest świetne. Ja chce następne! Serio? Miałabym cię zostawić. Wiedziałam ze tak bedzie. Że on do niej przyjdzie. ;)
OdpowiedzUsuńCzekałam, czekałam i się doczekałam *.*
OdpowiedzUsuńC.U.D.O.W.N.E ♥
POPŁAKAŁAM SIE <333
OdpowiedzUsuńCUDO !!!!!!!!!!!!!!!!! *______________*
supwr ;*
OdpowiedzUsuńCieszę się że dzisiaj dodałaś rozdział bo dziś są moje urodziny :)
OdpowiedzUsuńJeeeeeej!!! Wybaczyła mu!!!! Już nie mogę się doczekać drugiej części. Ja na pewno Cię nie opuszczę, za bardzo uwielbiam tego bloga i twoje opowiadanie.
pozdrawiam
Aaaa! On taki cudowny!! Już nie mogę się doczekać nexta :**
OdpowiedzUsuńKocham! *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się drugiej części <3
OdpowiedzUsuń/Madzik
Cudo. <3 Jesteśmy z Tobą! ZAWSZE. :*
OdpowiedzUsuńBoże gdybym nie przeczytała ostatnich słów: "Koniec części pierwszej" i Twojej notki to już w ogóle bym się rozryczała i na zawał padła. Proszę Cię nie rób mi tego nigdy więcej :D
OdpowiedzUsuńAch co by tu jeszcze powiedzieć... Dziewczyno masz świetny talent <3 Mi się osobiście opowiadanie, baardzo podoba i tyle <33 Z OGROMNĄ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (Pierwszy rozdział drugiej części) Życzę Ci weny <3
Pozdrawiam <3
-Zouis ^.^
Takie znakomite :D ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
Aww ♡
OdpowiedzUsuńsłodko *.* nie opuszczę tego bloga, jest zbyt ciekawy :3
czekam na next/ T.K.♥
Niesamowicie cudowny :3 Nie spodziewałam się po Louisie tak słodkiego zachowania .Bardzo mnie ciekawi co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńTo smutne :'( ja chce więcej nie możesz mi tak poprostu zabrać tego opowiadania :'( mam nadzieję że szybko rozpocznie się druga część :)
OdpowiedzUsuńRyczę!!
OdpowiedzUsuńjeeej :)) czekam na nastepny :******
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwww :O
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ;c
Jeezuu taki mi szkoda Evie i Tommo ;(
Ja nie wiem co się dzieje w ogóle...
Idę stąd i czekam na następną część ♥♥
Uff, już się wystraszyłam, że to koniec. Ale na całe szczęście będzie druga część. Ciekawe jak Louis się z nią skontaktuje. Może zrobi sobie operacje plastyczną :D
OdpowiedzUsuńRozdział boski, dobrze że udało mu się uciec i to jeszcze przy podwójnej ochronie.
Na pewno Cię nie opuszczę i będę wiernie czekać na następny rozdział, którego nie mogę się doczekać :)
Pozdrawiam Asiek :)
Jejku nie strasz mnie tak.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział
chcę More Uncivil dzisiaj mrsgneuogsjekebqogrbjfds *___*
Pozdrawiam i weny życzę,
@LiamMyHeroBitch xx
Świetny kiedy następny ??
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńAwwww! Kocham kocham xx
OdpowiedzUsuńcudo :) czekam na next !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nas nie zawiodłaś jest cudowny jak każdy, czekam na następny
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja płakałam przez cały rozdział i wiedziałam, że to już koniec? :'( Co prawda pierwszej części, ale koniec...zawsze mi jest smutno gdy coś się kończy, nawet gdy dalej będzie to trwało :/ To czekam :) ... i płaczę :'( XD
OdpowiedzUsuńNo to przeleciało. Już część druga. Ucieczka Louisa i depresja Evie. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńEvie nie ma depresji x
UsuńKOCHAM
UsuńWspaniały rozdział, chyba jeden z moich ulubionych ♥ Naprawdę dziękuję Ci, że piszesz te fanfiction :) xx nie mogę doczekać się drugiej części <3
OdpowiedzUsuńNiezwykły ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńMam się zaraz poryczeć?!!? :'( Jak mogłaś?! :'( To było, tak... Tak... Tak ku*wa słodkie że się poryczałam!!!!! :(((( Piękny rozdział <3 To było cudowne... Szacun, mała (bow) <333
OdpowiedzUsuńAww *.* Błagam zaczynaj szybko 2 część proszę, proszę, proszę =3
OdpowiedzUsuńcudooo :D
OdpowiedzUsuńCudowny az sie poplakalam <3
OdpowiedzUsuńtheeternalkids.blogspot.com
Zostałaś nominowana do liebser award :)
OdpowiedzUsuńzaszyfrowana-fanfiction.blogspot.com
Boski ;33 ja już takie myśli miałam że on ją przeleci na tym łóżku, albo przynajmniej zacznie ją agresywnie całować xD ale i tak było niezłe ;3 teraz czekam z większą niecierpliwością ;p <3
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńNo więc uh nie spodziewałam się, że złapią Louisa, bo będzie chciał ją znaleźć.
OdpowiedzUsuńFajnie, że rozdzieliłaś na części! Okay, lecę nadrabiać blogi dalej, buziaki ! :)x
Genialne nie mogę doczekać się drugiej części :*
OdpowiedzUsuńPrzeżywam to tak samo jak Evie ;**
OdpowiedzUsuńPieknie. Cudownie. Poleciało mi kilka łez bd czytac dalej
OdpowiedzUsuńSuperowy , kiedy następna część :) ?
OdpowiedzUsuńomg *.* boże tak sie nie mogłam doczekać tego rozdziału i następnego też nie moge *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny FF <3 Weny xx
<3 <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetne fanfiction, przeczytalam całą część pierwszą w jeden dzień♥
OdpowiedzUsuń