"Za wszelkie wyrządzone zło płaci się własną skórą."
Pomieszczenie nazywane łazienką było stosunkowo małe. Stara wanna, obskurna umywalka i sedes z rozwaloną porcelanową posadzką, której odłamki walały się dookoła, stawiałam między nimi stopy, aż w końcu wszystkie ominęłam. Stojąc naprzeciwko toalety mogłam tylko czekać aż ktoś wparuje do środka. Jako, że drzwi otwierały się w przeciwną stronę, zyskałam kilka cennych sekund na atak. Tak, ale najpierw musiałam jakiś obmyślić.
Moje spojrzenie przykuł duży kawałek białego gruzu leżący tuż obok mnie, wydawał się być ciężki co tylko ułatwiało mi sprawę. Schyliłam się i obiema dłońmi uniosłam go do góry, miałam rację - do lekkich nie należał. Stałam w bezruchu i odliczałam w myślach kolejne sekundy, kiedy klucz w końcu się przekręcił, a drzwi z hukiem zostały otworzone rzuciłam głazem.
Osobom, która raczyła po mnie wejść był Louis, jak na zawodowca przystało zrobił szybko unik, w tym momencie przypominał mi panterę, która odskakuje w popłochu. Rzucony przeze mnie przedmiot przeleciał centralnie przed jego twarzą, ale nie dotknął go.
Szlag. Jestem w czarnej dupie.
Chłopak odwrócił twarz w moim kierunku, wszystkie jego mięśnie się napięły co tylko dodawało mi pewności, co do jego gniewu. Niebieskie dotąd tęczówki przybrały barwę ciemnej szarości, były prawie czarne. To takie przerażające!
Przełknęłam głośno ślinę, to koniec - pomyślałam i wycofałam się.
Właściwie to nie bałam się śmierci, powiedziałabym, że byłaby dla mnie przysługą, bałam się tego w jaki sposób zginę, czułam, że będzie mi towarzyszył ból ...dużo bólu.
- Nie sądziłem, że jesteś na tyle głupia. - szybkim krokiem podszedł do mnie, moje ciało zadrżało pod wpływem emocji, a on zdawał się tego nie zauważać. Sama pogrążyłam wzrok w zimnym spojrzeniu, które mi rzucał, chciałam się od niego odsunąć, ale zablokował moje ruchu w momencie, w którym zatopił dłoń w moich długich, kasztanowych włosach. Chciałam syknąć z bólu, ale powstrzymałam się i zagryzłam wnętrze policzka.
Louis nawet w najmniejszym stopniu nie był delikatny, nie zwracając na nic uwagi, ruszył szybko w stronę drzwi, z każdym kolejnym krokiem, moja głowa bolała coraz bardziej. Nie mogąc złapać dostatecznie równowagi, opadłam na podłogę i od tej pory byłam po niej ciągnięta. Moja nagie nogi zostały wielokrotnie obdarte przez resztki odłamków, podobnie ręce i plecy. W kącikach moich uczy pojawiły się pierwsze łzy, tak bardzo chciałam płakać, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Wzrok wszystkich mężczyzn spoczął na nas, ta sytuacja zdawała się być dla nich zabawna.
Pośmiejmy się razem, sukinsyny.
Kiedy opuściliśmy już łazienkę i wstąpiliśmy na korytarz, mogłam dostrzec plamy krwi zatrzymujące się na jasnych panelach. Dopiero co wykonane rany nie wytrzymały. Nie mogąc już znieść, uniosłam dłonie w kierunku mojej twarzy i próbowałam wyrwać włosy z uścisku jego rąk, na marne. Miał bardzo mocny chwyt. Wierciłam się, rzucałam nogami na prawo i lewo mając nadzieję, że to coś da.
Puściłam wolna łzę, która powoli spłynęła po policzku zostawiając na nim słony posmak.
Tomlinson otworzył czerwone drzwi i wepchnął mnie do środka. Siedząc na ziemi rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mała wisząca lampka oświetlałam pomieszczenie o zimnych, ciemnoniebieskich barwach, na samym środku stało krzesło, a po jego obu stronach zwisały prowizoryczne kajdanki.
Zajebiście, powrót do sznurów - pomyślałam i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, że jestem w domu, mama rzuca mi radosne spojrzenie i woła do stołu, na którym stoi ciepła zupa, tata wraca ze służby i opowiada co nowego na posterunku. Niby zwykła rodzina, ale w tej chwili oddałabym wszystko, żeby do nich dołączyć. Pamiętam, że od dziecka kiedy ktoś mnie zdenerwował nazywałam gwiazdę na niebie jego imieniem, na cześć dziewczyny, która zanurzyła mojego warkocza w zielonej farbie, gwiazda Wielkiej Niedźwiedzicy stałą się Gwiazdą Zdziry Maggie. Myślę, że Tomlinson zostanie obdarzony Gwiazdą Głupiego Chuja. Tak, ta nazwa jest odpowiednia.
- Wstawaj, suko.
Trzęsąc się wykonałam jego polecenie, ujął moją twarz, zgniatając szczękę dłonią. Mając okazję sprawdziłam jak się mają jego tęczówki - dalej górowała w nich czerń.
- Siadaj. - odepchnął mnie od siebie, usiadłam na krześle i lustrowałam jego czyny. Chwycił kajdanki i obwiązał je wokół mych nadgarstków.
- Proszę .. - wyjęczałam, ale po chwili tego pożałowałam.
Zgaduję, że używając całe swojej siły, uderzył mnie zewnętrzną stroną dłoni w twarz, która pod wpływem ciosu, obróciła się w drugą stronę.
- Czy pozwoliłem ci się odezwać?! - warknął.
Tłumiłam w sobie szloch, który był skutkiem nie tyle bólu co strachu.
- Byłaś bardzo niegrzeczna Evie, a ja tego nie lubię. - z jego ust utworzył się niemrawy uśmiech. Przejechał palcem wskazującym po moim brzuchu, a po chwili cisnął w niego pięścią. Zwinęłam się w pół i krzyknęłam, moje rana po nożu jeszcze się nie zagoiła, a on tak po prostu w nią uderza?!
Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś?
Chłopak odwrócił twarz w moim kierunku, wszystkie jego mięśnie się napięły co tylko dodawało mi pewności, co do jego gniewu. Niebieskie dotąd tęczówki przybrały barwę ciemnej szarości, były prawie czarne. To takie przerażające!
Przełknęłam głośno ślinę, to koniec - pomyślałam i wycofałam się.
Właściwie to nie bałam się śmierci, powiedziałabym, że byłaby dla mnie przysługą, bałam się tego w jaki sposób zginę, czułam, że będzie mi towarzyszył ból ...dużo bólu.
- Nie sądziłem, że jesteś na tyle głupia. - szybkim krokiem podszedł do mnie, moje ciało zadrżało pod wpływem emocji, a on zdawał się tego nie zauważać. Sama pogrążyłam wzrok w zimnym spojrzeniu, które mi rzucał, chciałam się od niego odsunąć, ale zablokował moje ruchu w momencie, w którym zatopił dłoń w moich długich, kasztanowych włosach. Chciałam syknąć z bólu, ale powstrzymałam się i zagryzłam wnętrze policzka.
Louis nawet w najmniejszym stopniu nie był delikatny, nie zwracając na nic uwagi, ruszył szybko w stronę drzwi, z każdym kolejnym krokiem, moja głowa bolała coraz bardziej. Nie mogąc złapać dostatecznie równowagi, opadłam na podłogę i od tej pory byłam po niej ciągnięta. Moja nagie nogi zostały wielokrotnie obdarte przez resztki odłamków, podobnie ręce i plecy. W kącikach moich uczy pojawiły się pierwsze łzy, tak bardzo chciałam płakać, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Wzrok wszystkich mężczyzn spoczął na nas, ta sytuacja zdawała się być dla nich zabawna.
Pośmiejmy się razem, sukinsyny.
Kiedy opuściliśmy już łazienkę i wstąpiliśmy na korytarz, mogłam dostrzec plamy krwi zatrzymujące się na jasnych panelach. Dopiero co wykonane rany nie wytrzymały. Nie mogąc już znieść, uniosłam dłonie w kierunku mojej twarzy i próbowałam wyrwać włosy z uścisku jego rąk, na marne. Miał bardzo mocny chwyt. Wierciłam się, rzucałam nogami na prawo i lewo mając nadzieję, że to coś da.
Puściłam wolna łzę, która powoli spłynęła po policzku zostawiając na nim słony posmak.
Tomlinson otworzył czerwone drzwi i wepchnął mnie do środka. Siedząc na ziemi rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mała wisząca lampka oświetlałam pomieszczenie o zimnych, ciemnoniebieskich barwach, na samym środku stało krzesło, a po jego obu stronach zwisały prowizoryczne kajdanki.
Zajebiście, powrót do sznurów - pomyślałam i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, że jestem w domu, mama rzuca mi radosne spojrzenie i woła do stołu, na którym stoi ciepła zupa, tata wraca ze służby i opowiada co nowego na posterunku. Niby zwykła rodzina, ale w tej chwili oddałabym wszystko, żeby do nich dołączyć. Pamiętam, że od dziecka kiedy ktoś mnie zdenerwował nazywałam gwiazdę na niebie jego imieniem, na cześć dziewczyny, która zanurzyła mojego warkocza w zielonej farbie, gwiazda Wielkiej Niedźwiedzicy stałą się Gwiazdą Zdziry Maggie. Myślę, że Tomlinson zostanie obdarzony Gwiazdą Głupiego Chuja. Tak, ta nazwa jest odpowiednia.
- Wstawaj, suko.
Trzęsąc się wykonałam jego polecenie, ujął moją twarz, zgniatając szczękę dłonią. Mając okazję sprawdziłam jak się mają jego tęczówki - dalej górowała w nich czerń.
- Siadaj. - odepchnął mnie od siebie, usiadłam na krześle i lustrowałam jego czyny. Chwycił kajdanki i obwiązał je wokół mych nadgarstków.
- Proszę .. - wyjęczałam, ale po chwili tego pożałowałam.
Zgaduję, że używając całe swojej siły, uderzył mnie zewnętrzną stroną dłoni w twarz, która pod wpływem ciosu, obróciła się w drugą stronę.
- Czy pozwoliłem ci się odezwać?! - warknął.
Tłumiłam w sobie szloch, który był skutkiem nie tyle bólu co strachu.
- Byłaś bardzo niegrzeczna Evie, a ja tego nie lubię. - z jego ust utworzył się niemrawy uśmiech. Przejechał palcem wskazującym po moim brzuchu, a po chwili cisnął w niego pięścią. Zwinęłam się w pół i krzyknęłam, moje rana po nożu jeszcze się nie zagoiła, a on tak po prostu w nią uderza?!
Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś?
Czu zdaję? O tak! Rozzłościłam pieprzonego gangstera, obrywam za swoją głupotę bo jak jakaś idiotka liczyłam na ucieczkę. Co ja sobie w ogóle myślałam?! Przecież nawet gdyby Louis oberwał tym głazem, przy drzwiach stało kilka innych bandziorów. Jesteś debilką, Ev. - Obiecuję ci, że to dopiero początek.
*
Moje powieki pozostawały słabo otwarte, czułam, że ledwo się trzymam.
Włosy lepiły się od krwi, podobnie ubrania. Już nie czułam bólu, po około dwóch godzinach tortur byłam do niego przyzwyczajona. W moim gardle panowała istna susza, byłam wycieńczona i niesamowicie zmęczona. Louis krążył wokół mnie jak jakiś psychol, który podziwia swoje dzieło. W mojej głowie mieściła się tylko jedna myśl, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę mamę?
Spuściłam wzrok na brzuch, z którego wypływała krew.
Umierasz.
Miałam rozciętą wargę i łuk brwiowy.
Umierasz.
Nadgarstki płonęły ogniem, a sznury trzymające je przy krześle wrzynały się w rany.
Umierasz.
- Oj Evie, nie musiało do tego dojść. - usiadł na mnie okrakiem, w sumie dobrze, że siedziałam bo nie byłabym w stanie utrzymać się na nogach.
- Wiesz co to za miejsce, skarbie? - kiedy nie odpowiedziałam, kontynuował - To mój pokój kar, nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile osób oddawało tu swoje ostatnie tchnienie. Zawsze kiedy tutaj jestem, zastanawiam się dlaczego ludzie nie rozumieją prostej zasady. B ą d ź p o s ł u s z n y. - przeliterował jakby była to jego życiowa mantra. - Bardzo mi przykro, że musiałem poobijać takie śliczne ciałko, nadałabyś się do innych celów.
- Proszę .. zabij mnie - nawet nie wiecie ile kosztowało mnie, żebym to powiedziała, każde słowo sprawiało mi fizyczny ból w okolicy klatki piersiowej.
- Oj, skarbie, uwierz mi, że to zrobię, ale jeszcze nie teraz. - pocałował mnie w policzek i spojrzał prosto w oczy, w których błyszczały łzy.
- Jesteś chory psychicznie, powinieneś strzelić sobie kulkę w łeb, pojebie - chciałam to powiedzieć, ale się powstrzymałam zagryzając język.
Nie miałam na tyle odwagi, bałam się, że znowu oberwę, a wtedy już na pewno stracę przytomność.
- Zobaczmy ten twój brzuszek. - uniósł materiał mojej bluzki do góry i ukazał się ociekający czerwoną cieczą bandaż. Louis cmoknął teatralnie. Nawet nie chciałam na to patrzeć. - Kiepsko.
Przejechał po nim dłonią, a ja głośno syknęłam z bólu.
- Cicho.
- Boli. - rzekłam płaczliwie i uroniłam kilka łez.
- Wiem. - jego oczy znów były niebieskie niczym laguna. Rozumiałam, że wraca do normalności. - Zaraz ci z tym pomogę.
Wyszedł zostawiając mnie samą, opuściłam na dół głowę i znów zastanawiałam się nad sensem życia.
*
Moje powieki pozostawały słabo otwarte, czułam, że ledwo się trzymam.
Włosy lepiły się od krwi, podobnie ubrania. Już nie czułam bólu, po około dwóch godzinach tortur byłam do niego przyzwyczajona. W moim gardle panowała istna susza, byłam wycieńczona i niesamowicie zmęczona. Louis krążył wokół mnie jak jakiś psychol, który podziwia swoje dzieło. W mojej głowie mieściła się tylko jedna myśl, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę mamę?
Spuściłam wzrok na brzuch, z którego wypływała krew.
Umierasz.
Miałam rozciętą wargę i łuk brwiowy.
Umierasz.
Nadgarstki płonęły ogniem, a sznury trzymające je przy krześle wrzynały się w rany.
Umierasz.
- Oj Evie, nie musiało do tego dojść. - usiadł na mnie okrakiem, w sumie dobrze, że siedziałam bo nie byłabym w stanie utrzymać się na nogach.
- Wiesz co to za miejsce, skarbie? - kiedy nie odpowiedziałam, kontynuował - To mój pokój kar, nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile osób oddawało tu swoje ostatnie tchnienie. Zawsze kiedy tutaj jestem, zastanawiam się dlaczego ludzie nie rozumieją prostej zasady. B ą d ź p o s ł u s z n y. - przeliterował jakby była to jego życiowa mantra. - Bardzo mi przykro, że musiałem poobijać takie śliczne ciałko, nadałabyś się do innych celów.
- Proszę .. zabij mnie - nawet nie wiecie ile kosztowało mnie, żebym to powiedziała, każde słowo sprawiało mi fizyczny ból w okolicy klatki piersiowej.
- Oj, skarbie, uwierz mi, że to zrobię, ale jeszcze nie teraz. - pocałował mnie w policzek i spojrzał prosto w oczy, w których błyszczały łzy.
- Jesteś chory psychicznie, powinieneś strzelić sobie kulkę w łeb, pojebie - chciałam to powiedzieć, ale się powstrzymałam zagryzając język.
Nie miałam na tyle odwagi, bałam się, że znowu oberwę, a wtedy już na pewno stracę przytomność.
- Zobaczmy ten twój brzuszek. - uniósł materiał mojej bluzki do góry i ukazał się ociekający czerwoną cieczą bandaż. Louis cmoknął teatralnie. Nawet nie chciałam na to patrzeć. - Kiepsko.
Przejechał po nim dłonią, a ja głośno syknęłam z bólu.
- Cicho.
- Boli. - rzekłam płaczliwie i uroniłam kilka łez.
- Wiem. - jego oczy znów były niebieskie niczym laguna. Rozumiałam, że wraca do normalności. - Zaraz ci z tym pomogę.
Wyszedł zostawiając mnie samą, opuściłam na dół głowę i znów zastanawiałam się nad sensem życia.
~*~
23 kwietnia 2013 .r
Okolice Londynu, Wielka Brytania.
Cały komenda, która była zaangażowana w poszukiwania Evie, ruszyła na wcześniej wspomniane miejsce. Rodzice dziewczyny zostali w domu wraz z dodatkową ochroną. Śledczy Tyler Brooks przez całą podróż był niespokojny, obawiał się tego co może tam zastać. Bo co powie jej rodzicom, którzy jednocześnie byli jego przyjaciółmi, jeśli odnajdą ciało Evie? W pewnym sensie czuje się odpowiedzialny za życie nastolatki. Kiedyś, gdy Ev miała około sześciu lat i została w domu pod jego opieką, obiecał jej, że będzie ją chronił.
Dziewczynka nie rozumiała dlaczego nie ma przy niej rodziców, nie wiedziała, że są na kolacji z okazji rocznicy zaślubin. Tyler przyrzekł jej, że nigdy nie stanie jej się krzywda bo wujek do tego nie dopuści. Mimo, że od tego czasu minęła ponad dziesięć lat, teraz ma poczucie winy. W końcu złamał obietnice - jej życie jest w niebezpieczeństwie. Razem z całym odziałem ubranych w kamizelki kuloodporne i zaopatrzonych w karabiny policjantów, weszli do środka. Tak jak powiedziano im przez CB-radio, wewnątrz panowała istna rzeźnia. Ludzkie ciała i krew były ..wszędzie.
- Pamiętajcie, priorytetem jest dla nas dziewczyna. Martwymi zajmiemy się później, przeszukajcie cały dom! - Tyler otarł wierzchem dłoni kilka kropel potu, które nagromadziły się na czole. Ruszył naprzód, podobnie jak inni, podnosił trupy i sprawdzał czy przypadkiem jednym z nich nie jest Evie.
- Szefie - usłyszał za plecami - Wiemy kogo to siedziba.
Na te słowa jego serce przyśpieszyło swe bicie.
- Kto?
- Louis Tomlinson.
- Kto to do cholery?!
- Nie pamiętasz? Diler, wyszedł kilka tygodni temu, siedział trzy lata za handel, nikt nie udowodnił mu wielokrotnych mordów.
- Znajdźcie mi go.
Policjant wyciągnął telefon i wybrał numer telefonu domowego rodziny Martin.
Kiedy w słuchawce odezwał się zmartwiony głos ojca dziewczyna, rzekł:
- Znaleźliśmy poszlakę, czy mówi ci coś nazwisko Louis Tomlinson?
~*~
Louis wrócił po około pięciu minutach, w ręce trzymał świeży bandaż i wodę utlenioną. Uklęknął przy mnie i odkręcił korek od spirytusu. Oblał nim ranę, czując ogromny ból pomieszany ze szczypaniem, krzyknęłam z zgięłam się w pól jęcząc.
- Cii.. będzie dobrze. - pogłaskał mnie po włosach
Odkaził wszystko dokładnie i zmienił opatrunek.
- Evie, proszę cię, bądź posłuszna bo nie chcę cie znowu krzywdzić.
Jego głos był spokojny, kryła się w nim nutka troski .. chociaż nie. To niemożliwe! On nie jest troskliwy, nie jest opiekuńczy ani miły. Jest potworem z dwiema osobowościami.
____________________________________________________________________________________
Hej :)
Rozdział nie na czas -wiem, ale to nie moja wina ;(
Przepraszam bynajmniej :)
Chciałabym powiedzieć, że naprawdę z całego serca dziękuje za wszystkie nominację, ale nie biorę udziału w tego typu zabawach. Wybaczcie.
Jak wam się podoba rozdział? Mam nadzieję, że bardzo!
Wiem, że jest krótki, ale jak już mówiłam, mam formatowany laptop i nie korzystam ze swojego.
Wiem, że jest krótki, ale jak już mówiłam, mam formatowany laptop i nie korzystam ze swojego.
czytasz = komentujesz!
Jesteś genialna. Co tu dużo gadać? Myślę, że każdy to wie, więc ta kwestia nie podlega żadnej dyskusji.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że dla nas piszesz.
Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się już niebawem. Błagam, nie każ nam na niego zbyt długo czekać.
Pozdrawiam gorąco i życzę weny!
Buziaki!
Wcale nie jest taki krótki :D Ale strasznie polubiłam to opowiadanie :D jezu nawet nie wiem co napisać xd chyba moge tylko napisać to że to opowiadanie jest jednym z najlepszych które czytam. naprawde xd tak szczerze myslałam że Evie się uda (nadzieje trzeba miec xd) no ale niestety ;( szkoda tylko że ją tak zmasakrował ;c. Czekam z niecierpliwością na następny i Wesołych Świąt zyczę <3
OdpowiedzUsuńPierwsza rozdział cudny :**
OdpowiedzUsuńCzwarta! Lece czytac! :3
OdpowiedzUsuńJaki z Louisa psychol. xD BOski rozdział♥
OdpowiedzUsuńOOOOMGGG takie świetne i idealne, chce jeszczeeee *o*
OdpowiedzUsuńBoski!!! Po prostu brak mi słów!!! Trzyma w napięciu!!! Zazdroszczę ci talentu do pisania!!! Życzę weny!!! :-*
OdpowiedzUsuńjnccujduirv genialny
OdpowiedzUsuńNie jest krótki nie narzekaj, a może tak się tylko wydaje bo wiele się dzieje. Louis jest koszmarny, przez niego tutaj jakoś dziwnie na niego patrzę, ale z drugiej strony, gdy jednak w końcu się uspakaja, i jest tak jakby sobą, jest po prostu oh. Twoje opowiadanie jest naprawdę wyjątkowe i gratuluje Ci tego :) Życzę weny i wesołych świąt oczywiście! :)x
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebster Awards !
OdpowiedzUsuńSzczegóły na http://storyoftheylife.blogspot.com/
super :3
OdpowiedzUsuńNext next <33
Kolejny niesamowity rozdział :) Ponownie muszę Cię pochwalić za jego realność. Ponadto znowu zwróciłam uwagę na postać Louisa. Jego zachowanie ma w sobie wiele sprzeczności. Jego podejście do Evie jest wyjątkowo dwuznaczne. Z jednej strony gniew, a z drugiej troska. Nie wiem, z czego wynika to drugie, ale jego wściekłość jest czymś, do czego Louis jest najwyraźniej przyzwyczajony. Wściekłość, tortury w ramach kar, obsesja na punkcie posłuszeństwa. On musi mieć wszystko pod kontrolą, a osiągnąć to może jedynie za sprawą przemocy. Interesujące :)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę cudowny i - jak zwykle - czekam na kolejny ;)
Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do siebie na non-clamabit.blogspot.com :)
yeah, jest jazda :D rozdział super :))) czekam na next'a :D
OdpowiedzUsuńKocham to i chcę następny ♥
OdpowiedzUsuńBoooooskoooo długo czekałam na ten rozdział <3333333
OdpowiedzUsuńboooski, jak zawsze :3
OdpowiedzUsuńkurde, nie wierzę, że Louis może mordować:o
tak mi szkoda Evie:c
uwielbiam, kocham, ubóstwiam to opowiadanie
i
Ciebie! :3
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku <3
http://liivethemomentt.blogspot.com/
Dalej, dalej <3 Cudowny ^^ Tak bardzo ciekawi mnie co Louis zrobi dalej. I szkoda mi Evie ;c
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego to czytam. Nigdy nie lubiłam takich historii, ale jakaś dziwna siła nie pozwala mi przestać tu zaglądać. Nie mogę powiedzieć,ze rozdział super czy boski ( bo Evie cierpi) mogę powiedzieć,że wciągający!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę sukcesów pisarskich!
Wspaniały, uwielbiam bipolarnego Lou :D Czekam na next ♥
OdpowiedzUsuńOMG... To się porobiło...
OdpowiedzUsuńO mój boże!! *-*Umieram! *-* Ta końcówka była taka .. cudowna! *O* A Lou taki słodki *-* Tylko teraz będzie kiepsko bo policja złapała trop ;-; Ale Tomlinson zapewne nie da się tak łatwo złapać xD PS. Wesołych świąt ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na NN ;* Weenyyy <33333
Wspaniały rozdział. Ciekawy.Przerażający, ale świetny. Z niecierpliwością czekam na nexta. Pozdro
OdpowiedzUsuńBoże rozdział mega, a co do Louisa to mam ochotę walnąć go patelnią w łeb xd
OdpowiedzUsuńWspaniały, kocham tego bloga :** :)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się już niebawem. Błagam, nie każ nam na niego zbyt długo czekać. proszeee :D
Jedno zdanie.
OdpowiedzUsuńNajlepszy
Blog
Jaki
Kiedykolwiek
Czytałam.
Dziękuję, dobranoc.
<3
Super rozdział czekam nn :***
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 kocham troskliwego Lou :D
OdpowiedzUsuńwooooooooooooooooooooooooooooow
OdpowiedzUsuńideał !!!
Boski ;** !
OdpowiedzUsuńTen blog został nominowany do Liebster Award szczegóły tutaj : lifeisbrutalandkopaswdupas.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://OMG1Dday695.blogspot.com/2013/12/strzeszczenie.html?m=1
możecie wchodzić
jejcia ... nie mam pojęcia co myslec o Louisie. raz jest mega chujem, raz jest taki kochany, raz bez uczuc, raz ze współczuciem.. nie rozumiem tego typa -,-
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział. xx co to będzie jesli ich znajdą ? to jasne że facet będzie wiedział który to Loius Tomlinson .. o matko ! x
Klaudia CityLondon
Boże to jest piękne.Kiedy next bo nie mogę się doczekać haha oczywiście nie nalegam :)
OdpowiedzUsuńAgAtA
Kooooocham ten rozdział. Louis Ty potworze! Oczywiście czekam na kolejny:) Życzę Zdrowych i Wesołych Świąt :*
OdpowiedzUsuńTWÓJ BLOG ZOSTAŁ NOMINOWANY DO LIEBSTER AWARD! GRATULACJE ! WIĘCEJ ZNAJDZIESZ TU : http://but-do-you-really-want-to-be-alone.blogspot.com/p/blog-page_23.html
OdpowiedzUsuńIgrzyska śmierci- krew wszędzie, uncivil- krew wszędzie... CO JA CZYTAM?? wszystko to co jest mega i jedyne w swoim rodzaju... Louis w tym ff to pieprzony masochista i tyle...
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i "niech los zawsze wam sprzyja"
Pozdrowionka :*
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTo jest świetne. Uwielbiam właśnie takiego Lou w opowiadaniach. Czekam na next i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńKocham! Czekam na next i caluje ;3
OdpowiedzUsuńTo jest takie cudowne <3
OdpowiedzUsuńPopłakałam się jak mówił: ,, -Evie,proszę cię, bądź posłuszna bo nie chcę cie znowu krzywdzić"
Zachował się jak dupek, ale nie chciał tego zrobić, przynajmniej ja to tak odczuwam. Czułam wręcz sama ten ból gdy Louis ją bił. Świetnie potrafisz wprowadzić czytelnika.
zapraszam do siebie: princess-fanfiction-harrystyles.blogspot.com
weny życzę
@cant_belive xx
Kiedy następny, rozdział?
OdpowiedzUsuńFajny
OdpowiedzUsuńPoprawka
zajebisty
o jejku jaki cudowny blog
OdpowiedzUsuń*-*
obserwuję!
Co tam,że krótki.Świetny,to się liczy.Hmm...Louis raz jest zły a raz troskliwy?Zdecydowanie jest bipolarny czy jakoś tak xD No więc,czekam na nexta! <333 Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńBoże coś jest ze mną nie tak ten "diler" mi się podoba nie z wyglądu ale z zachowania xd
OdpowiedzUsuńLubię louisa takiego wrednego
OdpowiedzUsuńMeGa ! dopiero niedawno znalazłam twojego bloga , a już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !!!
OdpowiedzUsuńJa też dopiero zobaczyłam tego bloga ale na tej stronie jest że dodawałaś rozdział w 22 grudnia a jest 30 więc kiedy następny ?
Usuń24, 25, 26 - święta
Usuń27 - odwiedzanie dalekiej rodziny
28 - powrót do domu
29, 30 - nauka, gdyż zaraz po powrocie jestem pytana z 3 przedmiotów
31 - Sylwester
1.01 - będę odpoczywać po sylwestrze
2.01, 3.01 - poprawiam ostatnie oceny
4.01 lub 5.01 - dodam nowy rozdział.
Przepraszam, że tak to długo trwa, ale widzisz sama ile okoliczności wypada.
Rozumiem :-)
UsuńCudowne, po prostu cudowny! <3
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Libster Awards http://to-win-dreams-fanfiction.blogspot.com/p/blog-page_31.html
OdpowiedzUsuńHuehue może jestem dziwna, ale lubię jak ją bije :D <33 Super. Czekam na następny rozdział ;* !
OdpowiedzUsuńŚwietnego nowego roku życzę
OdpowiedzUsuńDo eveone
Od Adzia
Boze xjskshwlkfkealkzk nie moge to jest ZAJEBISTE *-* Strange mi sie podobal ale to mi sie podoba 100 razy badziej! ♥♥♥♥ Kobieto masz talent kocham ciieee xoxo
OdpowiedzUsuńAż się popłakałam. Biedna Ev
OdpowiedzUsuńA ja tam, ciągle jestem za Louisem, coś mnie ciągnie do tej postaci, coś głębokiego, zawsze będe po jego stronie i czekam na spotkania jego i Evie, a Oliver niech spada :)
OdpowiedzUsuńxxx