Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 11. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 11. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 11

Z dedykacją dla wszystkich, którzy wiedzą o co chodzi z liczbą 11. 

https://www.youtube.com/watch?v=2DRy3eT_8zE

"Tak naprawdę każdy człowiek jest potworem, lecz niektórzy 
kryją to pod maską sztucznego uśmiechu"



- Wydaję mi się, że wypłakałaś już cały Pacyfik. No dalej Evie, pora się otrząsnąć.
Ty chory dupku. 
Odepchnęłam drżącą dłonią jego ramię i na chwiejących się nogach podeszłam do krzesełka. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Obserwował mnie. Założyłam dłonie na piersi i mocno przygryzłam wargę, nie przestałam jej ściskać mimo posmaku krwi.
On także wstał, tym razem to ja śledziłam go wzrokiem. Najpierw podszedł do ciała Olivera i przy nim ukucnął. 
- Zostań tutaj, zaraz wrócę. - drzwi zamknęły się, a ja zostałam sama. Tak naprawdę miałam wtedy szansę na ucieczkę, mogłam otworzyć jedno z okien i pobiec przed siebie. Dlaczego więc tego nie zrobiłam?  To proste, jestem chora. Ta cała sytuacja popieprzyła mi w mózgu, pocieszeniem był fakt, że nie tylko ja mam tutaj zaburzenia umysłowe. Louis też coś o tym wiedział, w końcu jego częste zmiany nastrojów, jasno wskazywały na schizofrenię. 
Starałam się nie patrzeć w stronę wielkiej plamy krwi, jednak co jakiś czas łapałam się na podglądaniu. Twarz Olivera była taka spokojna, chciałam myśleć, że jest teraz w lepszym świecie. Może nawet będzie nade mną czuwał. Może.
Moje nogi były jak z waty, to wszystko zabijało mnie od środka. Traciłam siłę i chęci do życia. Każdy oddech stawał się być dla mnie kłopotem, problemem. 
- Muszę się przebrać, mam wrażenie, jakbym wszedł spod prysznica. Cały jestem w twoich łzach. - co? To on tu jest? Nawet nie zauważyłam kiedy wrócił. Pod długiej wewnętrznej walce, w końcu podniosłam na niego swój zmęczony wzrok. Chłopak bez skrupułów ściągnął z siebie podkoszulek i rzucił go na biurko, tuż obok mnie. Jego umięśniony tors mienił się w słońcu, które wpadało przez odsłonięte okno, na piersiach miał kilka kropel potu i liczne tatuaże. Starałam się przyglądać im jak najdłużej. Możliwe, że każdy z nich miał swoją historię i sens, jakaś część mnie chciała je poznać.
Jaki seksowny. 
Mrugnęłam kilka razy aby przywołać się do rzeczywistości. Do jasnej cholery dziewczyno, on zabił twojego chłopaka jakieś kilka godzin temu.
Tomlinson zdawał się być rozbawiony moim zainteresowaniem, celowo jak najdłużej pozostawał nieubrany.
- Jak się czujesz?
- Zajebiście. - posłałam mu wymowny wzrok i objęłam się w pasie. 
- Nie musisz być uszczypliwa. Dobrze wiesz, że gdybyście byli posłuszni, nie doszłoby do takiej sytuacji. 
Mogę to powiedzieć głośno? Tak, mogę. Ten człowiek miał istną obsesję na punkcie posłuszeństwa i dobrego zachowania, a sam co robił? Handlował prochami, zabijał i torturował. Czy to nie obłęd?!
- A teraz zobacz, twój kolega leży martwy na podłodze i brudzi mi pokój swoją krwią. - wskazał dłonią na Olivera, a moje serce stanęło. Dlaczego on mi to robi. Poczułam łzy napływające do oczy i skurcz wszystkich mięsni. Z moich ust wydobył się krótki szloch, a po chwili po mojej twarzy spływały pojedyncze łzy. 
Usłyszałam jego westchnienie, ale nie zareagowałam. Diler wyminął mnie, ocierając się przy tym dłonią o moje pośladki. Z jednej z szafek wyciągnął dużą butelkę pełną przezroczystej cieczy. Odkręcił zakrętkę, a do moich nozdrzy dotarł mocny zapach alkoholu.
- Masz. - powiedział, podając mi szklankę po brzegi wypełnioną wódką. - No weź i napij się. 
Jego ton był łagodny, ale zmarszczka na czole jasno dawała do zrozumienia, że się niecierpliwi. Ostrożnie złapałam za naczynie i uniosłam je do góry. Powąchałam kilka razy i widziałam jak Tomlinson zaciska szczękę. 
Raz się żyję.
Upiłam mały łyk, poczułam ogień palący gardło, a po chwili ciepło rozlało się wewnątrz mnie. To zarazem przyjemne jak i obrzydliwe. 
- No śmiało. - chłopak zaśmiał się i dalej uparcie mi się przyglądał.
Westchnęłam i powtórzyłam poprzednią czynność. I znów. I jeszcze raz.
Najpierw skończyła się jedna szklanka, a wraz z nią odeszły zmartwienia. Potem druga, zniknęły smutki. Przyszła kolej na trzecią, ale nic już nie miało znaczenia. 
- Wygodne to krzesło. - rzekłam z poważną minę, tępo wpatrywałam się w jego twarz.
- Siedzisz na podłodze, Evie. - uśmiechnął się delikatnie, a ja wybuchnęłam śmiechem. 
Wszystko wokół wydawało się takie piękne, byłam niewyobrażalnie szczęśliwa. 
- Wiesz co? Ty! - wskazałam na niego palcem, zacisnęłam usta i niezdarnie podniosłam się z ziemi, mimo kilku zachwiań podeszłam do niego. Oparłam dłonie na blacie biurka, przy którym siedział i dotknęłam czołem jego czoła. - Ty.. jesteś taki piękny. - wydęłam usta.
- Dziękuje, ty też jesteś niczego sobie. - zaśmiał się patrząc prosto w moje czekoladowe oczy.
- Och! To mnie tak denerwuje! Ty mnie denerwujesz! Ugh! - krzyczałam piskliwym głosem. Nawet nie chcę myśleć jak komicznie to wyglądało. - Ta sytuacja jest taka wkurwiająca. - kopnęłam nogę w ścianę.
Louis musiał być przygotowany na wszystko, Evie po pijaku to świrująca Evie. 
Świat zawirował, a mi coraz trudniej było utrzymać równowagę. Podtrzymałam się blatu jedną ręką, a drugą wyciągnęłam w stronę Tomlinsona. Przez chwile zastanawiał się nad moimi zamiarami, ale uścisnął ją.
- Wiesz co sobie przypomniałam? - zapytałam ze smutną miną - Że zabiłeś mojego Olivera! 
Jednym zamachnięciem ręki,1 zrzuciłam z biurka wszystkie leżące na nim przedmioty. Kartki i długopisy opadły z trzaskiem na ziemie, a na ich miejscu pojawiłam się ja. Ułożyłam się wygodnie, podkulając nogi, cały czas patrzyliśmy z Louisem na siebie. Chciałam wiedzieć o czym myśli.
- Może nie wiesz, ale on był jedyną osobą, która coś dla mnie znaczyła. Moje życie to gówno. - wybełkotałam. - Kurwa. Aleś ty seksowny! - ujęłam jego policzek w dłoń i przejechałam po nim. 
- Powiem ci coś w sekrecie, Ev. Ja też zawsze byłem sam. W dzieciństwie wiele razy dostałem po dupie od tego, tam, na górze. - pokazał palcem na niebo. - Ale wiesz co? - pokręciłam przecząco głową, chłopak schylił się i wyszeptał mi do ucha. Mimowolnie uśmiechnęłam się czując łaskotanie. - Dzięki temu stałem się tym kim jestem i dobrze mi z tym. Bo lubię zabijać takich bezbronnych ludzi jak ty. 
Gdybym była trzeźwa, zapewne srałabym po gaciach. Ale nie byłam.
- To ja też powiem ci sekret. - zachichotałam lekko - Nie jestem dziewicą. 
Po pomieszczeniu rozniósł się głośny, diaboliczny śmiech. Należał on oczywiście do Louisa.
- Jesteś taka urocza po pijaku.  - przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze.
W tamtym momencie chciałam rzucić się na niego, rozebrać się z ubrań i oddać się na biurku.
- Och. Jestem smutna, przytul mnie. wyciągnęłam do góry ręce.
- Chodź tu. - chłopak podniósł mnie z biurka i położył sobie na kolanach.
Oparłam twarz na jego torsie, a on głaskał mnie po włosach. Jego ruchy były delikatne jak podmuch letniego wiatru. Czułam się jak mała dziewczynkach w objęciach mamy.
- Chciałabym wrócić do domu, nikt mnie tutaj nie lubi.
- Ja cię lubię. - wyszczerzył usta w uśmiechu.
- Spać mi się chcę. - ziewnęłam i zamknęłam oczy. Wszystko zaczęło tracić kolory, nastała ciemność.
***

- Proszę, nie rób tego. - mężczyzna uniósł dłonie w obronnym geście.
Szłam na niego z pistoletem w dłoni, poruszałam się powoli obserwując jego panikę. Z momencie, w którym jego plecy zetknęły się ze ścianę, zdał sobie sprawę, że jest w ślepym zaułku. Było ciemni i zimno. Perfekcyjna atmosfera.
- Muszę. - przekrzywiłam głowę i przyjrzałam się mojej ofierze. 
Był to czterdziestoletnie mężczyzna z bladą cerą i siwymi, krótko obciętymi włosami. - Bo widzisz. Takie są zasady tej gry. Zabijasz, żeby przetrwać, słabi giną podczas gdy silniejsi robią wszystko by nie dać się złapać.
Posłałam mu słaby uśmiech i włożyłam lufę pistoletu do jego ust. 
- Ostanie życzenie? - zachichotałam.
- Po..wiedz.. - jąkał się - Powiedz mi dla kogo pracujesz.
Zdziwiło mnie jego pytanie, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Dla Tomlinsona.
I strzeliłam, krew rozbryzgła się dookoła, miałam ją też na twarzy. Uśmiechnęłam się zwycięsko i uciekłam z miejsca zdarzenia. Przechodzący ludzie nie zwracali na mnie uwagi, mieli mnie za jedną z nich, ale nie byłam taka sama. Ja zabijałam. 
Kącik moich ust ponownie ruszył ku górze gdy usłyszałam paniczne krzyki gdzieś za mną. 
- Znaleźli cię, kolego. - rzekłam do siebie i szłam dalej pod osłoną nocy.

***
Obudziłam się z krzykiem, pot lał mi się z czoła, a serce biło nieregularnym rytmem. 
Ja? Morderczynią?!
Przyłożyłam dłoń do głowa, który pulsowała niemiłosiernym bólem. Skrzywiłam się i rozejrzałam dookoła. Gdzie ja do cholery jestem?! 
- Co jest? - zachrypnięty głos Louis obił się echem w mojej głowie. Zamarłam. Kurwa, leżałam z nim w jednym łóżku! - obróciłam się w jego stronę, chłopak miał zamknięte oczy i zdawał się być przed chwilą obudzony. Zapewne moim krzykiem. Jego zmierzwione włosy leżały na poduszce, obie ręce położone miał na nagim torsie. Odruchowo spojrzałam na siebie, byłam ubrana w to co zawsze, a dodatkowo przykryta kołdrą. 
- Co ci się śniło? - zadał kolejne pytanie nie unosząc powiek.
- Czemu ze sobą śpimy? - samo wypowiedzenie tego zdania wywołało pojawienie się rumieńców na mojej twarzy. 
- Jezu. - warknął. - Uchlałaś się, usnęłaś leżąc na mnie więc cię tu położyłem. Daj mi spać. 
Odetchnęłam z ulgą i ignorując chęć zwrócenia wczorajszego posiłku, obejrzałam pomieszczenie. Tego pokoju jeszcze nie widziałam, była to jego sypialnia bogato zdobiona w sprzęty elektroniczne. Kilka z nich pamiętam z listy życzeń wiszącej w moim pokoju. Cóż się dziwić. Jako handlarz narkotyków na pewno ma kupę kasy. 
Jego silne ramię dotknęłam mojej klatki piersiowej i na siłe położyło mnie z powrotem na poduszce. 
- Mogę zadać jedno pytanie? - wyjąkałam cichutko.
- Co? - warknął.
- Czy my wczoraj.. - zatrzymałam się. - Robiliśmy coś niestosownego, jak na przykład .. całowanie?
Louis uśmiechnął się rozbawiony.
- Całowanie jest według ciebie niestosowne? Nie skarbie, nie całowaliśmy się.
- To dobrze. - przez chwilę zastanawiałam się dlaczego czuję się tak swobodnie w jego towarzystwie. Przecież to człowiek, który wielokrotnie chciał mnie zabić.
- Szefie! - rozbrzmiał trzeci głos, kryła się w nim zarówno ekscytacja jak i niecierpliwość. 
- Kurwa! Czy człowiek nie może mieć chwili wytchnienia?! 
Spojrzenie Liama spoczęło na mnie, zdziwiony zmarszczył czoło, ale po chwili odwrócił się w stronę Louisa.
- Znaleźliśmy Grunwald'a. Chłopcy trzymają go na dole, myślę, że będziesz chcieć czynić powinność. 
Tomlinson podniósł się mechanicznie. Odchrząknął i wyprosił Liama z pokoju, po chwili ubrał się we wczorajsze ubrania. Do spodni włożył nóż i pistolet, który dość sporo odstawał. 
- Powiem im, żeby przynieśli ci śniadanie. Potem pójdziesz się umyć. - posłał mi słaby uśmiech i podszedł do drzwi. W ostatniej chwili przed naciśnięciem klamki, zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. W dwóch krokach pokonał dzielącą nas odległość i zachłannie wpił się w moje usta. Byłam tak zaskoczona, że nie mogłam się ruszyć, moje oczy pozostawały szeroko otwarte.
- Do wieczora, Evie. 
I zniknął.
Dotknęłam palcami warg, chciałam się upewnić, że nadal tam są, że to zdarzyło się naprawdę. Kurwa. Całowałam się z moim porywaczem.
___________________________________________________
1.  Nie miam pojęcie, czy w tym miejscu ma być przecinek. Pomoże ktoś? :(


 Cześć pączki :3
Ten rozdział pojawił się już po 5 dniach! Czekam na podziękowania! XD

Jest na maksa wkurwiona. Kilka osób oskarża mnie o plagiat opowiadania:
http://dark-ignorance.blogspot.com/ 

Z czego : to autorka tamtego bloga zerżnęła ode mnie fabułe. 

Chciałabym się was zapytać czy ktoś wie co zrobić w takiej sytuacji... prosiłabym o pomoc.

Przepraszam za błędy, ale mimo, że czytam po 232164 książek, to i tak gubię się w interpunkcji. 
Bynajmniej ...
Pytajcie mnie na Asku:  KLIK

Do następnego ;33