piątek, 1 sierpnia 2014

More Uncivil - Rozdział 25

 
"Tak już jest.
Fałszy­wi ludzie usiłują uda­wać praw­dzi­wych a praw­dzi­wi nie muszą po­kazy­wać ja­cy są naprawdę."
 
 
 
Louis uniósł pięść i zapukał do stojącego przed nim domu. Po tym jak przybrał nonszalancki wyraz twarzy, usłyszał kroki, a drzwi otworzyły się.
- Tak? - rozbrzmiał kobiecy głos. Louis spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Była to zadbana dama po przekwicie, której figura pozostawała niemal idealna. Było jasne, że zawdzięcza to pieniądzom męża, ale tego nikt nie mówił głośno.
- Czy zastałem Nathaniela? Prosze mu przekazać, że jego przyjaciel przyjechał z wizytą.
Jej badawczy wzrok przez chwilę wiercił mu dziurę w głowie.
- Jest pan znajomym Nathaniela? W takim razie zapraszam, właśnie jemy kolację. Oczywiście wszedł za nią w głąb domu. Była to naprawde piękna posiadłość, łudząco podobna do domu Tomlinsona.
- Kochanie, - zaczęła kobieta, a jej mąż uniósł głowę - ktoś do ciebie. Wtedy ich spojrzenia się spotkały. Mężczyzna powoli przełknął ślinę, odłożył widelec, a następnie przetarł usta serwetką. Wszystkie jego ruchy były spięte, lecz zgrabnie próbował to ukryć.
- Louis, miło cie widzieć. - niewinne kłamstwo.
- Ciebie również, Nathanielu. - i jeszcze jedno.
- Poznaj moją żonę, Anitę*. - wskazał na nią, podczas gdy sama szykowała kolejne nakrycie dla niezapowiedzianego gościa. Korzystając z chwili samotności, ściszył głos i wlepił wzrok w Louisa. - Czego chcesz? Chłopak uśmiechnął się odruchowo.
- Pomóż mi dostać się do Nowego Jorku. - powiedział beznamiętnym tonem.
- Zwariowałeś? Jak mam to zrobić? W tym momencie jesteś jak cholerny magnez na policję. Gdzie ty, tam i oni. Zajął miejsce na brzegu stołu, dzięki czemu po swojej lewej stronie miał panią Anitę, a po prawej Nathaniela. Idealnie rozegrane.
- Obaj wiemy, że masz swoje sposoby. - Posłał mu wymowne spojrzenie - jeśli nie chcesz, by żona dowiedziała się o twojej przeszłości, lepiej zrób wszystko co w twojej mocy, abym już jutro mógł oglądać statułe wolności. Widząc jego niepewne spojrzenie, kontynuował. - chyba nie muszę ci przypominać, że kilka lat temu to ja pomogłem tobie, kiedy każdy się od ciebie odwrócił. Jabłko adama Nathaniela drgało niebezpiecznie, był to jednoznaczny znak, że został przekonany.
- Pieczeń jagnięca i gotowany groszek, mam nadzieję, że lubisz - Anita uśmiechnęła się i nałożyła na jego talerz dużą porcję. Przez dłuższą chwile, w której wszyscy zajęli się posiłkiem, panowało milczenie. Przerwał je szorstki głos mężczyzny.
- Nie zrobię tego, Louis.
Tomlinson nie rozumiał skąd w ludziach ten brak empatii. Przecież Nathaniel miał u niego dług, do jasnej cholery!
- Cóż, muszę zastosować inne środki. Wstając, wyciągnął zza kurtki pistolet i przyłożył lufę do skroni Anity, która krzyknęła i również zerwała się z miejsca. - Proszę usiąść - polecił jej. Nie musiał długo czekać, by Anita zajęła z powrotem swoje krzesło. Och, jak on uwielbiał, gdy ktoś jest taki posłuszny. Czy to nie dziwne, że dzięku kawałku metalu, jakim jest pistolet, można opanować wszystkich ludzi, a nawet cały świat?
- Odłóż to! - Na twarzy Nathaniela wodoczne były pierwsze krople potu. Ze strachu drgaly mu mięśnie na rękach i szyi. - Nie chcesz tego zrobić!
Miał go w garści.

- Na jutro rano zamówię mój helikopter. Polecisz nim do Nowego Jorku, ale to wszystko co mogę dla ciebie zrobić. Potem radzisz sobie sam.

- To wszystko czego od ciebie oczekuję - Louis zawtórował mu i uśmiechnął się. Właśnie miał schować pistolet, gdy nagle go olśniło. - Nathanielu, zdajesz sobie sprawe, ze jeśli mnie oszukasz, zemszczę się?
- Owszem, widziałem co zrobiłeś tamtej dziewczynie.
Dlaczego kazdy z nich wspominal o Evie? Przeciez Tomlinson doskonale o niej i bez ich przypominajek. Właśnie dla niej leciał do NY. Musiał ją odnalezc, bez względu na konsekwencję. Poza tym, nie może pozwolić na to, aby kręcił się koło niej jakiś chłopaczek. Ona jest jego i tylko jego.
Anita westchnęła zapłakana, gdy pistolet znów znalazł się za skórzaną kurtką.
  - Boże, ty jesteś Louis Tomlinson. - wyjąkała. - Skąd znasz mojego męża?!
- To bardzo ciekawe pytanie, myślę, że Nathaniel lepiej na nie odpowie.
- Jutro o siódmej pod moim domem, a teraz się wynoś! - mężczyzna palcem wskazał drzwi. Uśmiech znów odnalazł swoje  miejsce na ustach Louisa. Skinął na pożegnanie głową i zostawił  ich samych.. Był z siebie bardzo zadowolony. W kilka chwil załatwił sobie podwózkę do Nowego Jorku, co oznacza, że już niedługo zobaczy się z Evie. Przecież obiecał jej, że wróci, a on zawsze dotrzymuje danego słowa.
 
~Evie~
 
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę sama?
Staliśmy z Adamem pod drzwiami mojego pokoju. Ja oparta o ich frakturę, a on przyglądający się mi z drugiego końca korytarza. Kąciki jego ust były uniesione ku górze, dokładnie jak przez cały dzień.
- Tak, Adam, myślę, że w niczym nie jesteś mi potrzebny. - och zabrzmiało to dość.. prowokująco? Nie tak miało być!
- Jeśli zmienisz zdanie, wiesz gdzie mnie szukać, kocie. - puścił mi oko i zniknął za ścianą. Śmiejąc się, weszłam do pokoju i ściągnęłam z siebie kurtkę.
Ten wieczór zdecydowanie można uznać za udany. Najpierw było kino, a potem przypalone frytki w barze, który już dawno powinno się zamknąć.
Adam zdobywał u mnie bonusowe punkty każdego dnia. Najważniejsze, że nie pytał o moją przeszłość, albo widział, że to drażliwy temat, albo czekał, aż sama mu opowiem. Starał się pokazać Nowy Jork od strony, której zapewne nie znał żaden turysta. Ciche ulice i rodzinne restauracje. Tego szukałam - małego miasta w dużym.
Można powiedzieć, że z każdą minutą lubiłam go bardziej. Był zabawny i miły, starał się akceptować moją tajemniczą stronę. Śmiał się z moich tanich żartów i wiedział, jaką kawę lubię. Dziś rano zjawił się u moich drzwi z pysznym orzechowym frappe z podwójną bitą śmietaną.
- Pomyślałem, że obudzisz się i pomyślisz: "kurczę, napiłabym się kawy". - powiedział podsuwając mi pod nos plastikowy kubek.
- No i miałeś rację. - odpowiedziałam.
Uśmiech wtargnął na moje usta na samo wspomnienie.
- Tęskniłaś, skarbie? - odezwał się rozbawiony głos z drugiego końca pokoju.
Wstrzymałam oddech, policzyłam do trzech, aby upewnić się, że wciąż myślę logicznie, a następnie krzyknęłam. Nie było to piśnięcie, a okropny wrzask, który przekazywał wszystkie moje emocje: niedowierzanie, strach, gniew.
- Co-o tutaj robisz?! - zapytałam dalej odwrócona. Bałam się na niego spojrzeć, byłam przerażona na myśl, że znów spojrzę w te diabelskie tęczówki i a) ulegnę jego czarowi lub b) przerażenie weźmie górę nad moim ciałem. Cholera! Dlaczego on to robi? Pojawia się w moim życiu i z miejsca wysadza w powietrze moją nadzieję na normalne życie. BUM! I już nie ma studiów, Adama, rodziców. Jest tylko Louis Tomlinson, wspomnienia i cholerne serce, które mimo wszystko bije szybciej na myśl o jego osobie.
- Obiecałem, że cię znajdę - słyszałam, jak stawia kolejne kroki w moją stronę, aż w końcu umieścił dłoń na moim ramieniu. - A ja zawsze dotrzymuję obietnic.
Szybkim ruchem odwrócił mnie ku sobie, a ja automatycznie zamknęłam oczy. Widząc jedynie czerń, wyobrażałam sobie ile zaszło w nim zmian. Może zapuścił brodę lub skrócił włosy. Dodał sobie kilka tatuaży lub niektóre usunął?
- Evie, - wyszeptał, muskając wargami moje ucho - otwórz oczy.
Powinnam to zrobić? Odpuścić wewnętrzną walkę i wykonać jego polecenie? A może udowodnić, że zmieniłam się, że dorosłam.
Mimo wszystko podniosłam powieki i odkryłam, że jego oczy dalej są tak bardzo idealne. Włosy zmierzwione i za długie, widocznie dawno nie były obcinane. Na jego twarzy widoczny był lekki zarost, gorący zarost, niewyobrażalnie pociągający zarost.
Jęknęłam, a on uśmiechnął się zwycięsko. Och, jak mi tego brakowało.
Jego szorstkie palce zakreślały ścieżkę na mojej szyi, a następnie brodzie. Gdy dotarł do warg, szybko je zacisnęłam.
- Nie chowaj ich - polecił.
- Wróciłeś - spuściłam wzrok - i znowu wszystko niszczysz.
Jeśli dotknęły go moje słowa to nie dał tego po sobie poznać.
- Wróciłem, bo tęskniłem za tobą, skarbie. Przyznam, że spodziewałem się innego powitania, ale wierzę, że na nie nie zasłużyłem.
Chciałam się odsunąć, ale dziwnym sposobem tylko zmniejszyłam dzielącą nas odległość. Moje serce zabiło jeszcze mocniej (tak, to możliwe).
- Louis - chciałam powiedzieć: odejdź. - Zostań.
- Nie zostanę - zupełnie jak cios w brzuch - ale ty też nie - sprostował.
Posyłając mu zaskoczone spojrzenie, przełknęłam ślinę. Zamiast odpowiedzieć, spuścił wzrok na moje usta i zagryzł swoje, doprowadzając do mojego małego szaleństwa. Odczekał kilka sekund, a następnie pocałował mnie namiętnie. Było tak, jakby tonął, a moje wargi to ostatnia deska ratunku, trzymał się ich, jakby od tego zależało życie nas obojga. To było takie... niesamowite. Zupełnie jakby tysiąc maleńkich wulkanów wybuchło wewnątrz mojego ciała.  Już po chwili poczułam, że docisnął mnie do ściany, ale poprzestał na tym marnym pocałunku. Chciałam błagać o więcej.
-Tak, tęskniłam, skarbie - odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie. - A ty?
Na potwierdzenie znów złączył nasze nabrzmiałe wargi.
Czy to nie dziwne? Mój porywacz znajduje mnie w Nowym Jorku, a ja tak po prostu się mu oddaje...
Tylko, że już od dawna nie uznaję go za mojego prześladowcę, stał się moim marzeniem, wspomnieniem i grzechem.
- Wiedziałem, że skądś cię kojarzę, Evie. - to jedno zdanie wystarczyło, aby rozdzielić mnie i Louisa. Odepchnęłam go od siebie i z przerażeniem spojrzałam na stojącego w progu Adama.
- Zapomniałem potwierdzić jutrzejsze spotkania, więc wpadłem i zobaczyłem... to. - jego wzrok skupił się na Tomlinsonie - Wiedziałem, że twoja twarz wygląda znajomo, ale nigdy nie pomyślałbym, że jesteś tą uprowadzoną dziewczyną. Ale znacznie bardziej nierealne jest to, że całujesz się właśnie z porywaczem.
- Masz coś więcej do powiedzenia, dzióbku? - Louis próbował zakryć gniew nonszalancją.
- Tak, mam. Zaraz wyjdę przez te drzwi - wskazał na nie - i zadzwonię na najbliższy komisariat.
- Jeśli tak zrobisz, ja też wyjdę przez tamte drzwi i wsadzę ci kulkę w łeb. Ale najpierw odpowiedz mi na pytanie: warto?
Adam zadrżał i wciągnął gwałtownie powietrze. Oczywiste było, że dygocze na samą myśl rozmowy z Louisem.
- Adam, źle to odebrałeś.
- Nie tłumacz się przed nim, skarbie. - warknął - Ja się nim zajmę.
- Evie, myślałem, że jesteś mądrą dziewczyną, ale teraz widzę, że kompletna idiotka z ciebie. Zaufałaś mu i uwierzyłaś w wielką miłość, a on tylko czeka, żeby znów skopać twoją twarz, przywiązać cię do krzesła czy coś w tym stylu.
Policja dowie się o tym całym teatrzyku.
I już go nie było, zniknął tak szybko jak się pojawił. 
 
~Louis~
 
Może to głupie, ale do tej pory uważałem miłość za niepotrzebny element życia. Było to zbędne uczucie przedstawiane w filmach i książkach. Nie potrafiłem zaznać miłości, gdyż nigdy nie próbowałem. Przegrywała ona z pożądaniem i nienawiścią. I wtedy pojawiła się Evie, która udowodniła mi, że nienawiść i miłość wcale się od siebie nie różnią. Są równie silne, trwałe i wszechogarniające. I skoro nigdy wcześniej nie kochałem, teraz mogę się przyznać sam przed sobą - nie wiedziałem co traciłem.
Evie spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami, które za wszelką cenę chciały dowiedzieć się o czym myślę. Ale to na zawsze pozostanie tajemnicą, bo jeśli teraz zacząłbym mówić, musiałbym wyznać też, że stała się moją słabością i nadzieją.
Nagle odległość kilku kroków między nami stała się niewyobrażalnie wielka. Potrzebowałem znaleźć się bliżej niej, poczuć jej ciepło i oddech na swojej skórze. Nie mogłem dłużej stać bezczynnie. Wyciągając dłoń i zaciskając ją na łokciu Evie, przyciągnąłem ją do siebie. Twarz ułożyła na mojej piersi i byłem prawie pewien, że słucha bicia mego serca. Objąłem ją jedną ręką, a drugą gładziłem jej brązowe włosy.
- Nie rób tego - stwierdziła, chociaż ton jej głosu podpowiadał, abym nie przestawał. - Nie możemy.
- Dlaczego?
- Adam widział cię ze mną, nie minie doba, a zjawią się tutaj z nakazem przeszukania. Złapią cię.
- Nie - uśmiechnąłem się - jeśli uciszę twojego kolegę.
- Tak pozbywasz się problemów? - uniosła głowę, ale nie wyswobodziła się w uścisku.
- Z natury...ten sposób się sprawdza.
- Nie chcę kolejnego pogrzebu, wystarczy, że mój ojciec musiał chować siedmiu swoich przyjaciół.
Tak, to zdecydowanie miało mnie zaboleć. Niestety ludzka śmierć na mnie nie działa, rodzimy się i umieramy. Koniec.
- Wytłumaczę mu, że lepiej trzymać język za zębami. Będę grzeczny - obiecałem.
Oj, będę bardzo, bardzo niegrzeczny.
 
 
 
 

_______________________________________
*Tak, to moje imię, musiałam się dowartościować, prawda? XDD
Tak, wiem, rozdział długo się nie dodawał, ale a) mam wakację i też chcę odpocząć, b) laptop miał formatowanie.
Mam nadzieję, że spełniałam wszystkie oczekiwania.
Ah, za jakiekolwiek błędy przepraszam.

38 komentarzy :

  1. Jejciu! Boski rozdział!
    Szczerze mówiąc nie spodziewałam się TEGO, ale to też mi się podoba- Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twgo bloga i ten rozdzial ktory jej genialny. Bardzo sie ucieszylam ze go dodalas <3 milej reszty wakacji =D

    OdpowiedzUsuń
  3. Spełniłaś,jezu Louis aww
    genialnie Ci ten rozdział wyszedł skarbie ♥
    nie moge sie doczekać następnego,ale nie śpiesz się misiu,też masz wakacje,wypoczywaj ile wlezie XD
    xoxo
    @hihazzax

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww. Mam nadzieję że Adam nie zadzwoni na policję, a Evie znowu będzie przy Lou, ale teraz z miłości :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownyyy <3 warrto było czekać naprawdę ;* nie mogę doczekać się następnego *.* weny <3
    @agix888

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ja jestem w niebie?
    Boże spotkali się! <3
    Jejku <3
    shedwsinedws *________* *--* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. OMFG spotkali się nihdbhjdnakjdnhknbwhjfkjwebk *o*
    Uwielbiam ich razem <3
    Mam nadzieję, że Adam nie zadzwoni na policję, ale znając życie zadzwoni lub co gorsza Louis go zabije bhidbsjknckj
    Jaram się tym rozdziałem i nie mogę doczekać się następnego, ale nie śpiesz się, bo przecież każdy ma wakacje i każdy ma prawo wypoczywać ;)
    Kocham cię <3
    @CrazyNajal

    OdpowiedzUsuń
  8. Mssz bardzo ładne imię muszę przyznać .Jestem tak przeszczęsliwa , że się spotkali. Wreszcie ! Moja sympati do Adama minęła tak szybko jak się pojawiła , a niech mu Louis kulkę w łeb wbije. Awww coś czuję że jest za słodko i za chwilę to się skończy. Ile planujesz rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś taka niesamowita. Jak czytam to mam ciary. Czekam na next i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział, hmm długo na niego czekałam, ale strasznie, ale to strasznie denerwuje mnie twoje pisanie raz w 3 osobie, a drugi w 1. Powinnaś się zdecydować na jedno z nich. Co nie zmienia iż fantastycznie piszesz . Czekam na następny. Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy oni uciekną ? Oboje ? Pisz szybko proszę czekam na nexttt;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Loui razem z nia . Wreszcie !!!
    Mam podjare.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach! Nareszcie! Nareszcie się spotkali! Cudownie! ^^ Już nie mogę się doczekać nexta :**

    OdpowiedzUsuń
  14. <3 tęskniłam za tym opowiadaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  16. ten rozdział jest zajebiaszczy xd bardzo tęskniłąm i ciesze się że dodałaś go :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, zdecydowanie spełniłaś wszystkie moje oczekiwania i nawet nie wiesz, jak cieszę się, że oni w końcu się spotkali. Tak dużo rozdziałów na to czekałam!! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Aww wreszcie się spotkali :)

    OdpowiedzUsuń
  19. JEZU OFJDFIOHJFIUOERF *___* Nie odrzuciła go <33 Boże, tak cholernie Ci dziekuję za ten rozdział! Warto było czekać! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się MEGA ucieszyłam tym pocałunkiem i że Evie go nie zbyła <3 Tylko oby teraz się od niego nie odwróciła kiedy on zrobi coś Adamowi ;// Powinna to zaakceptować i tyle haha xD Jeszcze raz cholernie Ci dziękuję za #Levie <33

    OdpowiedzUsuń
  20. brak słów na ten rozdział :o
    po prostu ajkbfugsylfwgybcsjkgzswyils.
    krótki, ale wciąga okropnie, mogłabym czytać i czytać kilka razy <33
    co do błędów - żadnych nie widziałam, więc jest dobrze :P
    nie mogę doczekać się następnego, życzę weny <33

    OdpowiedzUsuń
  21. Głupia Evie!!!! Jak mogła mu tak ulec!?!? To nienormalne!!!! Porwał ją i pobił. Nie wiem co jej się w tym podoba. A ja już liczyłam na ostrą akcję z Adamem. Już sobie wyobrażam jego rozmowę z Lou. Biedny Adam. Rozdział jest genialny. Nie przeszkadza mi to, że rozdziały są dodawane w sporych odstępach czasowych. Wakacje są i każdy ma prawo do odpoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  23. woaah, dziwie się, że ona nie padała tam na zawał ja pewnie już dawno bym padła. ale to nic, nieważne. rozdział czytało się naprawdę przyjemnie :) Szkoda tylko, że Adam się nie potrzebnie wpakował z tyłkiem.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam mieszane uczucia, serio. Nie wiem co mam myśleć. Mam totalny mętlik w głowie. Cieszę się, że Louis ją odnalazł i są razem szczęśliwi, ale jestem smutna, bo -Adam-to imie chyba wiele wyjaśnia. Ale boję się też, że Louis znów ją skrzywdzi. Wgl boję się kolejnych rozdziałów ;/

    OdpowiedzUsuń
  25. Nienawidzę Adama ;-; Nigdy nie lubie "najlepszych przyjaciół głównych bohaterek którym na nich zależy", nie lubiłam Jacoba, Gale'a i Simona, więc nie lubię też Adama :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak można nie lubić Gale'a?! Ja go tak koooocham ;-; za to nienawidzę Peety XD
      Nie lubię Zmierzchu, ale na miejscu Belli i tak wybrałabym Jacoba haha

      Usuń
  26. O rany, ale akcja :D hihi
    Louis ją znalazł i już nie mogę się doczekać tego co będzie dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  27. cudowny, wspaniały, najlepszy ! <3 @liammyherobitch

    OdpowiedzUsuń
  28. Nawet boje sie myśleć co się tam będzie działo :d świetny rozdział czekalam na to az się spotkają ;-) czekam nexta

    OdpowiedzUsuń
  29. Powiem tak, twoje opowiadanie jest g e n i a l n e !!!
    mam nadzieje, że Lou i Evie ( czy jak tam to się pisze ) będą razem szczęśliwi :D
    Pozdrowianki od wiernej FANKI :3

    OdpowiedzUsuń
  30. Trochę żal mi Adama, bo jest bardzo miły. Oby Louis nie zrobił mu krzywdy. Cieszę się, że oni są już razem♥ Święty rozdział

    OdpowiedzUsuń